Dzisiaj w codziennej
gmatwaninie obowiązków tak trudno każdemu z nas znaleźć te chwile na własne
pasje. Kiedy taki okres się przeciąga, najczęściej owych pasji przestajemy szukać
lub po prostu do nich nie wracamy. Nie mamy czasu – mówimy, wzruszając przy okazji
ramionami. I po sprawie, tak jest i już. Najtrudniej znaleźć tę część
motywacji, by jednak nie dryfować, a ciut postarać się popłynąć pod prąd. Bo
czym jest człowiek bez swoich pasji, bez marzeń, bez własnych zainteresowań?
Nie możemy o tym
zapominać, mimo, że świat wokół bardzo się o to stara.
Mi ta rzadka sztuka
chyba się udaje. Chociaż obowiązków dziwnym trafem przybywa, a nie ubywa, to
jednak udało mi się (dzięki też zrozumieniu i wsparciu najbliższych)
wygospodarować nie tylko czas, ale także właśnie motywację i energię na
pogłębianie swoich zainteresowań.
Jednym z nich, co też
nie jest przecież tajemnicą, są wschodnie sztuki walki. Dla mnie niesamowite
połączenie kondycji i sprawności fizycznej z uporządkowaniem duchowym. Taka
zgoda dwóch sił w środku nas. Od dziecka mam duszę sportowca, kocham
rywalizacje, ale przede wszystkim koncentruje się na rozwoju i fizycznym i
duchowym.
Przede mną ważny
wyjazd. Sześć dni, gdzie będę mógł w pewnej izolacji poszukać spokoju myśli, a
też by przygotować się do kolejnego egzaminu w moim życiu, związanego z
kolejnym poziomem wtajemniczenia w karate kyokushin.
Nie kryje się za tym
jednak tylko i wyłącznie satysfakcja z fizycznych umiejętności. Jestem
przekonany, ze podobnie, jak miało to miejsce w poprzednich latach, tak i teraz
znajdę tam także spokój – ten tak bardzo deficytowy dzisiaj „towar”.
Przy tej okazji życzę
wszystkim, by też udało im się znaleźć na tyle dużo energii w sobie, by również
potrafili walczyć o swoje pasje i zainteresowania, by codzienne życie ich nie
zepchnęło na dalszy plan. Wtedy tylko mamy szansę czuć spełnienie, co także
odczują nasi najbliżsi i nasze otoczenia. Nie dajmy się codzienności!