Wybory samorządowe
dopiero w listopadzie, a sam premier jeszcze zapewne nie wie, kiedy ogłosi
początek kampanii wyborczej. Pomimo tego w naszym mieście już zaczęły pojawiać
się pierwsze informacje o kandydatach na radnych i prezydenta. Można z całą
pewnością założyć, że to nie koniec, lecz dopiero leniwy początek karuzeli
nazwisk w naszym mieście.
Nie chcę rozprawiać nad moralnymi aspektami kampanii, lub tej quasi kampanii,
której możemy być świadkami jeszcze przed jej prawnymi ramami czasowymi. To, o co mogę do Was apelować, to, aby każda
obietnica, która padnie z ust kandydatów dokładnie została przeanalizowana. Bo
pewne jest, że wegetarianie będą mieli obiecane gruszki na wierzbie, a
mięsożercy kiełbasę wyborczą – kto co chce i w jakiej ilości. Tylko, kto chce
później mieć przez taką dietę czteroletnią niestrawność? Ja bynajmniej nigdy
czegoś takiego nie zaserwowałem. Nie
wierzcie mi na słowo, lecz sprawdźcie sami, zobaczcie jak przez osiem kolejny
lat wypełniłem zobowiązania dane wam jeszcze w 2006 roku.