piątek, 17 maja 2013

Z radością, ale...


Z radością przyjąłem informację o tym, że batalia, jaką przez wiele lat toczył Zbigniew Paweł Szandar, oskarżony o przestępstwa, których – co możemy dziś z całą pewnością stwierdzić – nie popełnił, dobiegła końca.


Od początku byłem przekonany, że taki będzie tego finał. Blisko współpracowałem wówczas z prezydentem Szandarem. Znałem kulisy tego, co się działo, niejako od środka. Wyrok nie mógł więc być inny.
Sprawa ciągnęła się siedem lat. Zapewne nie wszyscy dziś już pamiętają, co pisała wówczas o nim prasa, jak przedstawiany był on w mediach. Prezydent Szandar był wręcz w sposób metodyczny niszczony.
Nikt nie jest w stanie naprawić już szkody, jaką mu wtedy wyrządzono. Zresztą, patrząc na to, co się teraz dzieje, próżno byłoby znaleźć kogoś, kto czuje się w potrzebie, by choćby próbować ową szkodę naprawić.