Oglądając telewizję, słuchając radia i czytając prasę, często odnoszę wrażenie, że podłość ostatnimi czasy stała się fantastycznym interesem i sposobem działania. Obserwując scenę polityczną, można dojść do przykrych wniosków, iż tak naprawdę nikogo nie interesują gospodarka, możliwość współdziałania dla dobra kraju, nikogo nie interesuje wspólnota narodowa i to wszystko, co powinno nas łączyć.
Posłowie, występując w
mediach, nie rozmawiają o tym, co rzeczywiście ważne – o finansach państwa, o
tym, jak zmierzyć się z deficytem i jakie winny być podatki. Najważniejsze
zdaje się to, jak dokuczyć przeciwnikowi politycznemu, jak go pognębić,
wyśmiać, upokorzyć. Nawet największe tragedie ludzkie wykorzystywane są dla
swojej autopromocji i do zaatakowania innych. Przeciwnika politycznego traktuje
się jak wroga, z którym nie tylko nie należy współpracować w jakiejkolwiek
dziedzinie, ale z którym nie wolno nawet rozmawiać. Nie widzi się w nim
partnera, który ma inne zdanie na taki czy inny temat, ale kogoś, kogo trzeba
opluć i zniszczyć. Nie jest istotne, co on naprawdę myśli i czy może jednak ma
do powiedzenia coś sensownego. Istotne jest, by złapać go na jakimś zdaniu,
często wyrwanym z kontekstu, i by móc się potem na nim pastwić.
Nie są istotne
dokonania i zamierzenia. „Kto nie z nami, ten przeciwko nam” – to hasło zdaje
się dziś kierować politykami. „Kto nie z nami, tego należy zniszczyć”. Trzeba
więc znaleźć na niego haki... Przykro to powiedzieć, ale niemały wpływ na taki
stan rzeczy mają media, które zdają się żerować na najniższych instynktach,
kreując miernoty i nagłaśniając przede wszystkim te działania, które raczej
powinny budzić zażenowanie, aniżeli dawać rozgłos.
Napastliwy język,
wzajemne ataki – wszystko to sprawia, że coraz więcej ludzi odwraca się od
polityki i polityków, zamykając się w swoim świecie. A przecież Polska to nasze
wspólne dobro. Naszym wspólnym dobrem jest nasze miasto, w którym razem żyjemy
i którego przyszłość będzie miała bezpośredni wpływ na to, jak nam wszystkim
będzie się w przyszłości żyło i jak się będzie żyło naszym dzieciom i wnukom.
Nie obrażajmy się więc
na świat. Nie ograniczajmy się do narzekania, że świat nie jest takimi, jakim
chcielibyśmy go widzieć. Nie czekajmy, aż jacyś „oni” nam go urządzą. Urządzajmy
go my sami, wbrew tym którzy chcą nam narzucić taki jego obraz, o jakim pisałem
na wstępie. Róbmy to tu i teraz.
Zacznijmy od zmieniania
naszej „Małej Ojczyzny”, naszych Siemianowic Śląskich. Zmieniajmy je razem.
Zwracam się do Was, młodzi siemianowiczanie. Czekam na Was i na Wasze
propozycje. Uwierzcie w siebie, uwierzcie w swe siły, uwierzcie, że można
zrobić coś dobrego. Zróbmy razem coś dobrego dla Miasta.